dziemy; jeżeli trzeba będzie umrzeć, umrzemy — ale jak królowie, jak panujący, jak chrześcijanie, ufający w Boga, od którego mają koronę.
Ludwik XVI, widząc tę egzaltację królowej, zrozumiał, że w takiej chwili trzeba było ustąpić.
Dał znak Gilbertowi, zbliżył się do Marji Antoniny i biorąc jej rękę, powiedział:
— Uspokój się, Najjaśniejsza Pani, stanie się, jak żądasz. Wiesz dobrze, droga małżonko, że za cenę mego życia, nie chciałbym uczynić nic ci nieprzyjemnego, bo mam najsłuszniejszy szacunek dla kobiety takiej jak ty, cnotliwej i godnej.
I Ludwik XVI z niewysławioną szlachetnością położył nacisk na tych słowach, wszystkiemi siłami podnosząc spotwarzoną królowę i to jeszcze wobec świadka, zdolnego poświadczyć w potrzebie to co usłyszał.
Ta delikatność wzruszyła głęboko Marję Antoninę, która w obu dłoniach ściskając wyciągniętą doń rękę króla, rzekła:
— Więc do jutra, Najjaśniejszy Panie, nie później; to ostatnia zwłoka: ale o nią proszę, jak o łaskę na kolanach; jutro, o której chcesz godzinie, przysięgam na to, pojedziesz do Paryża.
— Strzeż się, Najjaśniejsza Pani, doktór świadkiem — powiedział król z uśmiechem.
— Najjaśniejszy Panie, jak wiesz, zawsze dotrzymuję słowa — odparła Marja Antonina.
— Tak, ale wyznam...
— Cóż takiego?
— Że chciałbym bardzo wiedzieć, dlaczego ty, zdecydowana w głębi duszy, prosisz o dwadzieścia cztery godzin opóźnienia. Czy czekasz na jakie wiadomości z Paryża lub z Niemiec? — Czy idzie o?...
— Nie pytaj mnie, Najjaśniejszy Panie.
— Kaprys — nieprawdaż?
— Kaprys, jeżeli chcesz.
— A! to już prawo najwyższe.
— Tak. Cóż stąd, że go nie ma w polityce i filozofji? Czemuż to nie wolno królom kaprysów politycznych podnieść do godności praw najwyższych?
— Przyjdzie i do tego, bądź spokojna. Co do mnie, tak
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/363
Wygląd
Ta strona została skorygowana.