Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ucierpi na tem, że Wasza Królewska Mość będzie go miał w swem ręku. Niech Najjaśniejszy Pan otworzy — dodał Gilbert, podając kluczyk królowi.
— Panie — odparł zimno król — zabierz tę szkatułkę, ona jest twoją.
— Dziękuję, Najjaśniejszy Panie, a co zrobimy z hrabiną?
— Nie budź pan jej tutaj. Chcę uniknąć zdziwienia i cierpień.
— Najjaśniejszy Panie — rzekł Gilbert — pani hrabina obudzi się dopiero tam, dokąd Wasza Królewska Mość uzna za właściwe kazać ją przenieść.
— Dobrze! a więc do królowej.
Ludwik zadzwonił. Wszedł oficer służbowy.
— Panie kapitanie — rzekł — pani hrabina, usłyszawszy, co się dzieje w Paryżu, zemdlała. Każ ją pan przenieść do królowej.
— Ile czasu potrzeba na przeniesienie? — zapytał Gilbert króla.
— Z dziesięć minut — odpowiedział tenże.
Gilbert wyciągnął rękę do hrabiny.
— Obudź się za kwadrans — rzekł.
Na rozkaz oficera weszli dwaj żołnierze, i przenieśli ją na dwóch krzesłach.
— A teraz — rzekł król, po ich odejściu — czego chcesz, panie Gilbert?
— Łaski, któraby mnie zbliżyła do Waszej Królewskiej Mości i dała mi zarazem sposobność być użytecznym Najjaśniejszemu Panu.
Król się namyślał.
— Powiedz pan wyraźniej — rzekł.
— Chciałbym być lekarzem przy dworze monarszym — rzekł Gilbert — przez to nie będę zawadzał nikomu, a stanowisko to zaszczytne, bo więcej w niem zaufania, niż blasku.
— Zgoda — rzekł król. — Żegnam cię, panie Gilbert. Ale! ale! pozdrów najczulej ode mnie pana Neckera. Do widzenia.
Potem, wychodząc, zawołał:
— Kolacja!
Bo Ludwika XVI żaden wypadek nie mógł powstrzymać od kolacji.