Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Twarz pobladła, ale ową piękną bladością matową kobiet Wschodu, oczy otwarte nieco więcej, niż zwykle, wzniesione były w niebo, a źrenica pławiła się w perłowej bieli rogówki. Nos, zlekka rozdęty, zdawał się wdychać świeże powietrze. Usta wreszcie, które zachowały cały swój szkarłat, chociaż lica utraciły go nieco, usta leciuchno roztwarte, osłaniały rząd pereł, których blask podwyższało rozkoszne zwilgotnienie.
Głowa lekko opadła wtył z wdziękiem wymownym, prawie anielskim.
Rzekłbyś, że ten wzrok nieruchomy sięga, aż do tronu Boga.
Król stał olśniony. Gilbert odwrócił głowę z westchnieniem. Nie mógł powstrzymać się, ażeby nie nadać Andrei tej piękności nadludzkiej, a teraz, nakształt Pygmaljona, i nieszczęśliwszy od Pygmaljona, bo pewny był nieczułości tej pięknej statuy, przeraził się własnego dzieła.
Uczynił ruch, nawet głowy ku Andrei nie zwracając, i oczy się jej zamknęły.
Król chciał, ażeby mu Gilbert wytłumaczył ten stan dziwny, w którym dusza odłącza się od ciała, i wolna, szczęśliwa, boska, buja ponad nędzami ziemskiemi.
Gilbert, jako i wszyscy ludzie istotnie wyżsi, zaraz się zdobył na to słowo, tak przykre dla miernot: „Nie wiem“. Wyznał królowi całą swą nieświadomość, z jaką sprowadził zjawisko, którego wytłumaczyć nie mógł: fakt istniał, tłumaczenia faktu nie było.
— Doktorze — odezwał się król na to wyznanie Gilberta — oto jeszcze jedna z tajemnic, które natura zachowuje dla uczonych przyszłej potomności, ta tajemnica będzie z czasem zgłębiona tak, jak wiele innych uważanych za niedocieczone. My je nazywamy tajemnicami, ojcowie nasi nazywaliby to czarem albo sztuką czarnoksięską.
— Tak, Najjaśniejszy Panie — odparł Gilbert z uśmiechem — i ja miałbym był zaszczyt spłonąć na placu Greve ku większej chwale religji, której wówczas nie rozumiano, skazany przez mędrców bez nauki i przez księży bez wiary.
— A od kogo uczyłeś się pan tej umiejętności? — zapytał król — czy od Mesmera?
— O! Najjaśniejszy Panie — rzekł Gilbert z uśmiechem — widziałem ja zadziwiające zjawiska tej umie-