Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

knienie, którego nie zechcesz mię pozbawić; a przecież od niejakiego czasu, ukazujesz mi oblicze surowe, do któregom nie przywykł. Ty gniewasz się na mnie, żem ci dawniéj nie wyjawił tego, co dziś piszę, nieprawdaż? — Ale mi się zda — je usprawiedliwię się z tego łatwo, a środka do tego, tyś sam mi dostarczył.
Gniewasz się na mnie, bo sądzisz, żem nieszczerze dość postępował z tobą, ponieważ skrywałem przed tobą, niby grzech jaki, tę miłość, która nie mogła, nie powinna obrażać ciebie? dobrze! — Czytaj w sercu mém, tak jak Bóg w niem czyta, i powiedz czy winien jestem. — Co wieczór, wiesz to dobrze, zapisuję czyny i myśli dnia całego; jest to zwyczaj, do któregoś mię włożył z dzieciństwa; bo i ty sam przy całem zajęciu, nie uchybiłeś mu ani razu. — Stanąwszy oko w oko z samym sobą, sądzimy się tak codzień, i codzień lepiej się znamy. — To myślenie skierowane w jeden cel, ta krytyka własnego postępowania, nadaje czynom pewność, życiu ciąg jeden. — Naśladując przykład twój, do dziś postępowałem podobnie, i cieszę się z tego dziś więcej niż kiedy, bo będziesz mógł czytać w otwartej księdze du-