Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż więc organizacye nasze różne są, czy jemu lata jego w pomoc idą? Może taż sama natura co starca naprzód popycha, młodzieńca cofa w tył?
W każdym razie to pewna, że ja umrzeć nie mogę!
O! to list twój rzucił to straszliwe światło na serce moje! Pomału natura odzyskała prawa swoje, a ja nie czułem tego wcale, i życie odzyskało władzę swą. Co dzień, nie wiedząc jak, mieszałem się do świata co mię otacza. Raz ujrzałem się w salonie: i w samej rzeczy nic mię od reszty mężczyzn nie różniło, chyba krepa na kapeluszu. Wróciwszy, zastałem twój list, i w nim wyczytałem, że p. d’Avrigny słabnąc co dzień, chyli się coraz bardziéj do grobu, wtedy właśnie, kiedy ja co dzień wyżéj podnoszę czoło moje, i coraz więcéj zajmuję się tém co się w około mię dzieje.
A więc dwa są różne rodzaje miłości, miłość ojca i miłość kochanka, miłość z któréj się umiera, i miłość od któréj umrzeć nie można?
W Kolonii zrobiłem kilka znajomości, pozwoliłem już sobie kilku rozrywek....