Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmowy téj treścią jest zawsze prawie Magdalena albo ty Amory.
Bo i dla czegóż miałabym się kryć przed tobą, Amory, co masz serce tak delikatne, tak szlachetne? Dusza łaknie przywiązania, jak pierś powietrza — a z tobą łączy mię jedyne przywiązanie przeszłości a może jedyne i w przyszłości mojéj nie jasnéj. Wreszcie, słuchaj Amory, zgadzam się z tobą — samotność w której żyję, męczy mię. To téż z całą prostotą żalę się przed tobą, bo nigdy nie umiałam maskować się przed drugimi, ani przed sobą samą, — Może źle to jest, ale czuję iż mi potrzeba jakiego roztargnienia, potrzeba mi wyjść na powietrze, i ogrzać się słońcem, i widzieć ludzi — potrzeba mi żyć jedném słowem. — W tych wielkich pokojach zimno mi i straszno: a kiedy jestem sam na sam z temi białemi biustami i portretami nieruchomemi, jakieś dziwne mię uczucie ogarnia. Dla tego milczący i wiecznie zadumany Filip przedstawia mi przynajmniéj tę korzyść, że żartuję z niego w duszy i śmieję się z niego, sama dopóki jest, a z Panną Brown, kiedy już wyjdzie: nie potrzebuję go przynajmniéj szanować — a i to wiele.