Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zakłopotani; żebraczka sądziła, że się namyślamy.
— Zlitujcie się nademną mówiła daléj, od trzech miesięcy odumarł mię mąż; na jego chorobę wydałam się co do grosza, a śmierć jego odebrała mi jedyne utrzymanie; mam dwoje dzieci, jedno jeszcze w kolebce. Biedny dzieciaczek, nie jadł od wczoraj, i roboty nie mam, i jałmużny nikt nie da. Zlituj się nademną mój piękny paniczu, i moja kochana, piękna panienko!
Dziecko, bezwątpienia wyuczone, płakać zaczęło.
Magdalena patrzała mnie: byliśmy wzruszeni, rozczuleni.
Myśmy nie jedli od rana i tak się nam jeść chciało, a biedna dziecina, młodsza i słabsza od nas jeszcze, nie jadła od wczoraj!
— O! mój Boże jakże oni są nieszczęśliwi! zawołała Magdalena swoim anielskim głosem.
Dwie łzy błyszczały pod powiekami; ale ze zwykłą sobie szybkością i wdziękiem, już wiedziała co zrobi.
— Moja dobra kobieto, rzekła, nie mamy wcale pieniędzy przy sobie; jeszcze do tego zabłąka-