cięcia, kiedy wystawił im cały szereg tych cierpień, co zabijają nas troje od razu — nazwali go swym mistrzem, królem swym nazwali. Wszystko to było doskonałe — głębokie! nic nie puścił mimo — nic! było to cudo-badania: widział i pojął wszystko jak Bóg sam! A on przez ten czas ocierał pot z czoła, bo ostatni blask nadziei mu gasnął, bo widział, że nie omylił się.
Ale jeśli pojął powstanie, bieg i postęp choroby, może przynajmniej leczenie mylne było. Wtedy zaczął się wykład środków, jakich używał, walcząc z chorobą; cały spis sposobów ratunku, które czerpał z doświadczenia innych i myśli własnéj. Był to przegląd oręża, którym bezustannie walczył przeciw tym suchotom odradzającym się wiecznie. I cóż pozostawało uczynić? Myślił jeszcze użyć tego lekarstwa — ale było zbyt silne; chciał spróbować innego — ale mogło być bez skutku. A więc odwoływał się do kolegów swych, bo wyznawał im, że sam przyszedł już do téj granicy, po za którą nie sięga nauka ludzka.
Uczony Arcopag milczał przez chwilę; widziałem, nadzieja błysnęła na czole p. d’Avrigny. Niezawodnie zbłąkał się, niezawodnie pominął jaki
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/255
Wygląd
Ta strona została przepisana.