Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

masz słuszność, znowu by się na mnie gniewała.
— Gniewałaby się? a za cóż?
— Bezwątpienia! pewiedziałaby jeszcze, żem ja ci zabroniła z nią tańczyć.
— Co też ty mówisz! zawołał Amory. Jakże podobne dzieciństwo mogłoby nawet przyjść do głowy twej kuzynce?
— O! w saméj rzeczy! zapewne! odrzekła Magdalena z przymuszonym uśmiechem, to byłoby wcale niedorzecznie z jéj strony: ale wreszcie to mogłoby się zdarzyć, i dla tego dobrześ zrobił, żeś pomyśli! o tém. Idź więc! ale spiesz się; widzisz jakie ją mnóstwo otacza!
Amory nie dostrzegając lekkiego odcienia przykrości w słowach Magdaleny, zrozumiał je literalnie i poszedł powiększyć na chwilę grono tancerzy, co się tłumnie zebrało koło Antoniny; potem po dość długiéj z nią rozmowie, powrócił do Magdaleny, która ani na chwilę nie spuszczała oczu swych z niego.
— I cóż? rzekła Magdalena, przybierając minę najprostszą w świecie, do któregoż kontredansa?
— Ba! odpowiedział Amory, jeśli ty jesteś kró-