— O! mój ojcze, mój ojcze! szeptała ona; jestem bardzo nieszczęśliwa.
— Nie to chciałaś, nie to powinnabyś powiedzieć, rzekł P. d’Avrigny. Powinnaś powiedzieć raczej, że Magdalena niesprawiedliwa zbyt jest; ale to nie Magdalena mówi, to gorączka; nie gniewaj się na nią, nie obwiniaj jéj, ale mnie żałuj. Ze zdrowiem wróci jéj i myśl lepsza i wtedy żałować będzie uniesień swoich i prosić cię będzie o przebaczenie za niesprawiedliwość swoją.
Magdalena dosłyszała szeptanie dwóch głosów i sądziła, że to Amory rozmawia z Antoniną, popchnęła nagle drzwi, których Antonina nie zamknęła dobrze, i nie patrząc kto był w salonie — Amory! rzekła tonem krótkim i rozkazującym. Wtedy Amory powstał: zobaczyła, że był sam jeden; a w głębi sali rysowała się postać Antoniny i ojca. Te głosy więc, które słyszała — była to ich cicha rozmowa. Rumieniec nagły wystąpił na jéj lice; Amory wziął ją za rękę i wszedł z nią do buduaru.
— Magdaleno moja droga! mówił jéj — a w głosie drżała widoczna zbyt obawa — co tobie jest, powiedz przez Boga? Nie poznaję Cię wcale!
Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/152
Wygląd
Ta strona została przepisana.