Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Coprawda naprowadził nas pan na ślad właściwy, ale przyzna pan teraz, że zawdzięczał pan to raczej szczęściu, niż trafnemu spostrzeżeniu.
— Był to poprostu wynik zdrowej logiki.
— No, no, można się przyznać, niema czego się wstydzić! Ale, co się stało? Hm, hm, kiepska sprawa! Kiepska sprawa! Fakty niezaprzeczone... tu teorja na nic. Jakie to szczęście, że wyjechałem właśnie do Norwood w innej sprawie! Byłem na stacji, jak wiadomość nadeszła. Jak pan myśli, co za powód śmierci tego człowieka?
— O, ten wypadek nie nadaje się do rozumowania, tu teorja na nic — rzekł Holmes sucho.
— Nie, nie. Jednakże nie możemy zaprzeczyć, że pan niekiedy trafia w sedno. Boże, Boże!... Drzwi zamknięte, rozumiem. Klejnoty, wartości pół miljona, skradzione. A cóż okno?
— Zamknięte; ale są ślady kroków na parapecie.
— Dobrze, dobrze... jeśli było zamknięte, ślady kroków nie mogą mieć z tem nic wspólnego. To przecież takie proste. Ten człowiek mógł umrzeć na apopleksję... ale klejnotów niema. Aha! już mam... takie błyski zdarzają mi się niekiedy. Proszę nas zostawić samych,

74