Przejdź do zawartości

Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, proszę, panno Stoper.
— Dobrze, ale to chyba nie będzie miało wielkiej wartości, jeżeli pani najlepsze oferty odrzuca. Nie może się przecie pani spodziewać od nas, żebyśmy sobie tak wiele zadawali trudu, by dać pani ponownie taką sposobność. Do widzenia, panno Hunter. Dała przytem znak odźwiernemu, żeby mnie wyprowadził.
— Kiedy jednak wróciłam do domu, panie Holmes, i nic tam nie zastałam, jak tylko dość pustą spiżarkę i dwa czy trzy rachunki na stole, wtedy poczęłam się zastanawiać, czy nie popełniłam głupstwa. Bo ostatecznie, jeśli ludzie ci mieli dziwaczne zachcianki i domagali się od kogoś dziwnych rzeczy, to płacili też za to należycie. Niewiele guwernantek zarabia w Anglii sto funtów rocznie. A zresztą cóż za korzyść miałam ze swych włosów? Jest zresztą wiele, którym z uciętymi włosami jest bardziej do twarzy; może i ja należę do tej liczby. Następnego dnia skłaniałam się jeszcze mocniej do tego zdania, że popełniłam błąd, a trzeciego dnia byłam o tem zupełnie przekonana. Przezwyciężyłam swoją dumę prawie aż do tego stopnia, że chciałam się jeszcze raz dowiedzieć w biurze, czy posada jest wolną, gdy od tego samego pana otrzymałam ten oto list. Pozwoli pan, że go panu odczytam: