Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swą na pokrytej pianą szyji znakomitego rumaka.
— Koń? zawołaliśmy obaj.
— Tak jest, koń. Ale na jego usprawiedliwienie muszę dodać, że cios śmiertelny zadał we własnej obronie i że trener John Straker wcale nie był godny pańskiego zaufania. Ale właśnie znowu już dzwonią, a ponieważ przy następnym biegu interesuje mnie jedna drobnostka, więc niech mi pan pozwoli odłożyć dalsze wyjaśnienia na stosowniejszą chwilę.
Dopiero kiedyśmy, jadąc z powrotem do domu, siedzieli w pociągu, opowiadał nam Holmes, co zdziałał przez kilkugodzinny pobyt w Dartmoor.
— Wyznam, zaczął, że wszystkie teorye, jakie wytworzyłem sobie na podstawie sprawozdań w dziennikach, były zupełnie fałszywe. Wiele wprawdzie okoliczności przemawiało za niemi, ale później zebrane szczegóły obaliły je zupełnie. Przybyłem do Devonshire w tem przekonaniu, że Fitzroy Simpson jest sprawcą zbrodni, choć dowody przeciw niemu nie były zupełne. Dopiero w powozie, kiedy przybyliśmy przed mieszkanie trenera, zrozumiałem wielkie znaczenie kolacyi dla parobka przyrządzonej, mianowicie tej baraniny na dziko. Przypomina pan sobie pewnie, że byłem chwilę