Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest obryzgany błotem dobre parę razy. Ślady są zupełnie świeże. Niema innego powozu, prócz dog-cartu, któryby bryzgał w ten sposób i to tylko wtedy, gdy pani siądzie na siedzeniu po lewej stronie powożącego.
— Nie wiem, z czego pan o tem wnioskuje, ale ma pan zupełną słuszność, rzekła. Wyruszyłam z domu przed szóstą, w 20 minut potem stanęłam na stacyi w Leatherhead i przybyłam pierwszym pociągiem na Waterlos.[1] Panie, nie mogę dłużej znieść tej męki, oszaleję, jeżeli to będzie dalej trwało. Nie mam się do kogo udać, niema nikogo tylko jednego człowieka, który się troszczy o mnie, a ten biedny mało co mi może pomódz. Słyszałam o panu Mr. Holmes; słyszałam o panu od pani Farintosh, którą pan ratowałeś w ciężkim kłopocie. To od niej mam adres pana. Och! panie, czy nie sądzisz pan, żebyś mi mógł bardzo pomódz i ostatecznie rozjaśnić tę gęstą ciemność, jaka mnie otacza? Obecnie nie mogę pana wynagrodzić za pańskie usługi, lecz za miesiąc lub dwa wyjdę za mąż i będę sama rozporządzać moimi dochodami, a wtedy nie powie pan, żem była niewdzięczną.

Holmes zwrócił się do biurka, otworzył

  1. Dworzec kolei żelaznej w Londynie.