Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

masz. A do dyabła! Skacz, Archie, skacz, a ja będę wisiał za to!
Sherlock Holmes wyskoczył i złapał intruza za kołnierz. Drugi dał nurka do jamy i posłyszałem tylko darcie się sukna, gdy Jones schwycił go za połę. W świetle błysnęła lufa rewolweru, ale bykowiec Holmesa szybko opadł na rękę tego człowieka i broń z łoskotem potoczyła się po podłodze.
— Już go teraz nie potrzeba, Johnie Clay, przemówił słodko Holmes, już się nie uda panu.
— Tak, widzę, odparł drugi z największa flegmą. Zdaje mi się, że, mój kmotr jest bezpieczny, chociaż pan urwałeś mu połę od surduta.
— Czekają na niego trzej ludzie przy drzwiach, rzekł Holmes.
— O na prawdę. Widzę, że pan wykonałeś wszystko z precyzyą. Musze panu pogratulować.
— A ja panu, odpowiedział Holmes. Pański rudowłosy koncept był nowy i efektowny.
— Będzie pan miał sposobność oglądać napowrót swego kmotra, powiedział Jones. Zgrabniej on łazi po dziurach niż ja. Pokaż ręce, niech założę kajdanki.
— Proszę, żebyś mnie pan nie dotykał swemi brudnemi łapami, mówił nasz więzień, kiedy kajdanki z chrzęstem zamknęły się na