Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mam dziś nic do roboty. Praktyka moja nigdy mnie zbytnio nie absorbuje.
— Więc włóż kapelusz i chodź. Pójdziemy najpierw przez City, możemy więc zjeść śniadanie po drodze. Spostrzegam w programie dużo muzyki niemieckiej, która więcej przypada mi do gustu niż włoska lub francuska. Jest ona introspektywna, a ja chcę być introspektywnym. Chodźno!
Przeszliśmy przez Underground aż do Aldersgate i po krótkiej drodze przybyliśmy na Saxe-Coburg-square, gdzie mieszkał człowiek, który opowiedział nam rano tę osobliwą historyę. Był to zapadły, nędzny placyk. Cztery linie hałaśliwych dwupiątrowych kamienic z czerwonej cegły wyglądały na mały ogrodzony skwer, gdzie trawnik zarosły zielskiem i kilka kląbów zwiędłych wawrzynowych krzewów staczało rozpaczliwą walkę z zadymioną atmosferą, do której nie były przyzwyczajone. Trzy pozłacane kule i ciemna deska z białym napisem „Jaber Wilson“ wskazywały miejsce, gdzie prowadził swój interes nasz czerwonowłosy klient. Sherlock Holmes zatrzymał się przed szyldem, pochylił głowę na bok i oglądał go przymrużywszy powieki. Potem poszedł powoli w górę ulicy tam i napowrót na róg, ciągle patrząc bacznie na domy. Wreszcie wrócił do kamienicy, gdzie mieścił się zakład