Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i poleciłem mu dlatego założyć okiennice i pójść razem ze mną. Ucieszył się bardzo, że będzie miał wolne, zakmnął sklep i wyruszyliśmy razem na miejsce, które podawało nam ogłoszenie.
Nigdy nie spodziewam się widzieć znowu takiego widowiska jak to, Mr. Holmes. Z północy, południa, wschodu i zachodu ciągnął na City każdy mężczyzna, który miał choć cień rudych włosów na głowie, aby zapytać się o ogłoszenie. Fleet-street była zapchana rudowłosymi, a Popes-court wyglądał jak kramarski wózek z pomarańczami. Nie przypuszczałem, że jest w całem hrabstwie tylu ludzi, ilu to jedno ogłoszenie skupiło na tem miejscu. Były tam wszystkie kolory, słomiany, cytrynowy, pomarańczowy, ceglany, kasztanowaty jak setera irlandzkiego, wątrobiany, gliniany, ale jak Spaulding mówił, nie było wielu, którzyby mieli istotną, żywą, ognistą barwę. Kiedym zobaczył, ilu ich czekało, to zaniechałbyłbym tego; ale Spaulding nie chciał słyszeć o tem. Jak on to zrobił, nie mogę sobie wyobrazić, ale popychał mnie, ciągnął i szturkał, aż przeprowadził mnie przez tę ciżbę i prosto na schody, które wiodły do biura. Fala ludzi toczyła się tam i napowrót. Jedni szli na górę pełni nadziei, a inni wracali zawiedzeni, ale my cisnęliśmy się jakeśmy mogli i szybko znaleźliśmy się w biurze.