Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Majątek nie będzie nigdy twoim. Co panu jest?
— Nie pójdzie w ręce łotrów. Oni mnie morzą głodem.
— Pójdziesz wolno, jeżeli podpiszesz. Jak się pan nazywasz?
— Nie podpiszę nigdy. Kratides.
— Zobaczysz ją, jeżeli podpiszesz. Skąd pan jesteś?
— Więc nigdy jej nie zobaczę. Z Aten.
Jeszcze 5 minut, Mr. Holmes, a wyciągnąłbym całą tajemnicę popod ich nosem. Najbliższe moje pytanie wyjaśniłoby może całą sprawę, gdy w tej chwili drzwi się otworzyły i jakaś kobieta weszła do pokoju. Nie mogłem widzieć jej dość wyraźnie i nie wiem nic więcej, jak to, że była wysoka, powabna, o czarnych włosach i ubrana w jakąś powłóczystą białą suknię.
— Haroldzie! przemówiła po angielsku obcym akcentem. Nie mogłam dłużej pozostać. Tam tak samotnie, że tylko — o! mój Boże! to jest Paweł!
Te ostatnie słowa wypowiedziała po grecku i w tej samej chwili więzień konwulsyjnym wysiłkiem zdarł plaster z ust i wykrzyknąwszy „Zofia! Zofia!“ rzucił się w objęcia kobiety. Uścisk ich trwał tylko chwilę, bo młodszy pochwycił kobietę i wypchnął ją z pokoju,