Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie byłem pewny nietylko, że Cunninghamowie obaj skłamali, lecz, że wcale nie było nikogo obcego na miejscu
Teraz miałem do rozważenia motyw tej osobliwej zbrodni. Zwracając się ku temu, usiłowałem przedewszystkiem wynaleźć powód oryginalnego rabunku w domu Mr. Actona. Zrozumiałem z tych kilku słów, które pułkownik nam powiedział, że wszczął się proces pomiędzy panem, Mr. Acton, i Cunninghamami. Natychmiast przyszło mi na myśl, że to oni włamali się do pańskiej bilioteki, w celu pozyskania pewnego dokumentu, który mógł mieć znaczenie w procesie.
— Zupełnie tak, rzekł Mr. Acton; nie może być żadnej wątpliwości co do ich zamiarów. Ja mam najoczywistszą pretensyę do połowy ich obecnego majątku, lecz gdyby oni mogli znaleźć jeden dokument — który na szczęście znajdował się w silnej kasie mego adwokata — to bezwątpienia skręciliby kark naszemu procesowi.
— Takiś pan! powiedział Holmes z uśmiechem. Był to zamach niebezpieczny i lekkomyślny, w którym dopatrywałem się śladów wpływu młodego Aleca. Nie znalazłszy niczego, usiłowali zwrócić podejrzenie w inną stronę, nadając temu wygląd pospolitej kradzieży, dlatego też zabrali, cokolwiek im wpadło