Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zależy to od tego, jakie to były rzeczy, powiedział Holmes. Musi sobie pan przypomnieć, że mieliśmy do czynienia ze złoczyńcą, który jest bardzo osobliwym człowiekiem, i który zdaje się pracować na swoim gruncie. Popatrz pan naprzykład na dziwny wybór przedmiotów, jakie zabrał u Actona — cóż to było? — kłębek nici, przycisk na listy i nie wiem sam co więcej u dyabła.
— Dobrze, zdajemy się zupełnie na pana, Mr. Holmes, mówił stary Cunningham. Cokolwiek pan albo inspektor zażąda, najpewniej będzie zrobione.
— Przedewszystkiem, rzekł Holmes, chciałbym, żeby pan oznaczył nagrodę pochodzącą od pana samego, bo urzędnicy strawią trochę czasu, nim się zgodzą na oznaczenie wysokości sumy, a ta sprawa nie cierpi zwłoki. Naszkicowałem tutaj formę ogłoszenia, czybyś pan nie zechciał ją podpisać. Myślę, że 50 funtów będzie zupełnie dosyć.
— Chętniebym dał i 500, odrzekł sędzia pokoju, biorąc kartkę papieru i ołówek, który mu podał Holmes. To nie jest jednak zupełnie dobrze, dodał, rzucając okiem na dokument.
— Napisałem to w zbyt wielkim pospiechu.
— Widzi pan, zaczynasz tak: Ponieważ o kwadrans na pierwszą we wtorek rano