Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy podniósł głowę, ku mojej niespodziance zobaczyłem, że policzki jego pokryły się rumieńcem, a jego oczy tak błyszczały jak przed chorobą. Skoczył na nogi z dawną swą energią.
— Powiem coś panu, rzekł. Chciałbym nieco wglądnąć w szczegóły tej sprawy. Coś jest w tem, co mnie czaruje. Jeżeli pozwolisz, pułkowniku, to opuszczę pana i przyjaciela mego, Watsona, i przejdę się z Inspektorem, by zbadać prawdziwość kilku moich małych przypuszczeń. Wrócę do panów za pół godziny.
Upłynęło półtory godziny, wreszcie inspektor powrócił sam.
— Mr. Holmes chodzi tam i napowrót po polu, mówił. Życzy sobie, abyśmy wszyscy czterej razem udali się do domu.
— Do Mr. Cunninghama?
— Tak, sir.
— W jakim celu?
Inspektor wzruszył ramionami.
— Zgoła nie wiem, sir. Pomiędzy nami mówiąc, Mr. Holmes jeszcze zupełnie nie wyzdrowiał. Zachowywał się bardzo dziwnie i wielce podniecony.
— Sądzę, że nie masz pan powodu się niepokoić. Zwykle znajdowałem, że w jego waryactwie była pewna metoda.