Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet używała. Zwykle chodziłyśmy same, jeżeli nam czego było potrzeba.
— Rzeczywiście, wydaje się niepotrzebnem umieszczać tutaj taki piękny dzwonek. Daruj pani, że przez kilka minut będę badał tę podłogę. Pochylił się nad posadzką i co chwila przykładając soczewkę do oczu, skrupulatnie badał każdą szparę między deskami. Potem to samo zrobił z deskami, któremi był wyłożony pokój. Ostatecznie przeszedł do łóżka i przez pewien czas patrzył się na nie i wodził oczyma wzdłuż ściany. Wreszcie wziął do ręki taśmę od dzwonka i szarpnął nią silnie.
— Jakto, on jest niemy? zapytał.
— Nie chce dzwonić?
— Nie, nawet nie jest przymocowany do drutu. To jest bardzo interesujące. Może pani widzi teraz, że jest przytwierdzony do haczka tuż pod otworem małego wentylatora.
— Co za niedorzeczność. Nigdym tego przedtem nie zauważyła.
— Bardzo dziwne, mruknął Holmes ciągnąc za taśmę. Jest kilka bardo dziwnych szczegółów w tym pokoju. Naprzykład, co to za głupi musiał być architekt, by zakładać wentylator do drugiego pokoju, kiedy tak samo można było połączyć go z powietrzem na dworze.
— To jest także zupełnie nowe, powiedziała miss Stoner.