Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 1.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Myślę, że to dobrze, rzekł Holmes, gdyśmy weszli przez przełaz do parku, jeżeli ten człowiek myśli, że myśmy tu przybyli jako architekci albo w jakimś interesie. To uchroni nas od podejrzeń. Dzień dobry, Miss Stoner. Widzi pani, żeśmy dotrzymali słowa.
Poranna nasza klientka spieszyła na nasze spotkanie, a po twarzy widać było jej radość.
— Czekałam tak niecierpliwie na panów, zawołała, ściskając serdecznie naszą dłoń. Wszystko złożyło się wyśmienicie. Dr. Roylott pojechał do miasta i niepodobieństwem jest, by wrócił przed wieczorem.
— Mieliśmy przyjemność poznać doktora, rzekł Holmes i w kilku słowach przedstawił, co zaszło.
Miss Stoner pobladła gwałtownie, słysząc te słowa.
— Wielki Boże! krzyknęła, on mnie więc śledził.
— Tak wygląda.
— Jest to człowiek tak przebiegły, że nigdy nie wiem, kiedy jestem bezpieczna przed nim. Ach! Co on powie, gdy wróci.
— Musi się sam dobrze pilnować, ponieważ może się przekonać, że ktoś jeszcze chytrzejszy idzie za nim w trop. Musi się pani zamknąć przed nim na noc. Jeżeli się zachowa brutalnie, to zawieziemy panią do ciotki w Har-