Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ma przerażonego widza błyskają dwa rzędy groźnie zielonych zębów, które zwierają się z suchym trzaskiem automatu, zmusiwszy jednak przedtem widza do wykonania możliwie największego uskoku w tył. Od tej chwili trudno sobie wyobrazić coś bardziej demoniczego, jak twarz wielbłądzią, ani łagodność, ani jak najdłuższe codzienne obcowanie, nie zdobędzie jego przyjaźni. Mimo to człowiek ceni to stworzenie, które może zrobić dwadzieścia mil dziennie, objuczone ciężarem sześciuset funtów, żądając po takim dniu tylko lekkiego posiłku bez napoju!
Lecz to tylko dygresja. Pozostali dziennikarze to byli Beaman z pisma „Standard“, który przybył prosto z Konstantynopola, wreszcie Juljan Corbett, korespondent dziennika „Pall Mall“, bardzo miły człowiek, który z czasem miał się stać historykiem morskich walk i bitew w czasie Wielkiej Wojny. Podobnie jak ja, był on wtedy amatorem w zawodzie korespondenta wojennego i miał w oznaczonym czasie wrócić do Cairo.
Ponieważ było rzeczą jasną, że nic ważnego nie może zajść nagle, postanowiliśmy odbyć część naszej dalszej podróży lądem. Oddział kawalerji wyruszył właśnie w drogę na front, więc polecono nam udać się pod jego osłoną; myśmy jednak mieli przekonanie, że nam nie potrzeba takiej eskorty i ruszyliśmy sami. Wprawdzie podróż nasza wzdłuż prawego brzegu rzeki, bez żadnej obrony z lewej strony, przedstawiała pewne niebezpieczeństwo, woleliśmy jednak to ryzyko, od ustawicznych tumanów kurzawy, wzbijanej przez