Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie, okazywane przez resztę armji. Kiedy w czasie jednej z pierwszych walk, jakiś oficer brytyjski pochwycił chorągiew nieprzyjacielską, zawołał on: „Nie wpadnie ona już w ręce Anglików!“ Ten duch dumy i współzawodnictwa nadaje wartość brytyjskiemu oficerowi wojsk krajowych czy to w Egipcie czy w Indjach. Nawet podczas wielkiego buntu w Indjach, nie pozwalali oni czynić zarzutów swym żołnierzom, którzy ich jednak wymordowali.
W Assonan trzymano nas cały tydzień; nikomu nie było wolno posuwać się dalej. I tak byliśmy już w obrębie najazdów Arabskich, które przed rokiem zdarzały się nawet dalej na północy. Pustynia pod tym względem jest jak morze; kto bowiem ma wielbłądy — te statki pustyni — ten może zadać cios gdzie mu się podoba, gdyż wróg spostrzega najezdnika dopiero w ostatniej chwili.
Ta możliwość nie niepokoiła zupełnie tego tłumu oficerów, którzy zdali się tak mało myśleć o grożących niebezpieczeństwach, jak gromada turystów w czasie pokoju. A jednak każdy z nich wiedział dobrze, że z ostatniej armji Hicks’a Paszy, która się udała na południe, mało kto powrócił. Raz tylko widziałem ich w podnieceniu. Wróciwszy raz do hotelu, który służył za główną kwaterę, zobaczyłem całą gromadę oficerów, cisnących się koło tablicy, na której wywieszano ogłoszenia i dyskutujących z wielkiem ożywieniem nad wywieszonym tam świeżo telegramem. „Ha! pomyślałem sobie — nareszcie coś zdołało przebić i poruszyć te natury, tak obojętne i nieporuszone. Nic innego tylko Kalif nadciąga z całą swą armją i lada