Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rezultatem mych filozoficznych medytacji, lecz dziełem karego wierzchowca, który ruszył z kopyta, jak szalony, zanim zdołałem przerzuconą przez grzbiet nogę osadzić w strzemieniu. Jak długo pędziliśmy przez pustynię, miałem nadzieję, że wszystko skończy się dobrze z chwilą, gdy dzika bestja uczuje zmęczenie, gdyż mimo to, że tylko jedną nogę miałem w strzemieniu, trzymałem się jako tako. Na nieszczęście dotarliśmy do jakiegoś uprawnego pola, gdzie mu się rychło nogi splątały, tak, że upadł, zaś ja przeleciałem ponad jego głową, nie puściwszy lejc z mych rąk. Zanim zdołałem powstać otrzymałem cios kopytem ponad okiem; przyprowadziłem konia z powrotem, przyczem musiałem wyglądać jak krwawe widmo, gdyż zadana w formie gwiazdy rana krwawiła obficie. Pięciu ściegów trzeba było dla jej zaszycia, byłem jednak rad, że oko nie ucierpiało.
Żona moja czuła się obecnie o tyle zdrową, że mogła brać udział w życiu towarzyskiem. Poznaliśmy zatem nieco Cairo, chociaż odległość naszego hotelu, stojącego jakieś siedem mil poza miastem, nie zachęcała do zbyt częstych wycieczek. Sam udawałem się tam częściej, głównie w celu poznania niektórych z tych wielkich ludzi, którzy odegrali wybitną rolę w kształtowaniu losów i dziejów nowoczesnych Egiptu. Tym nowym znajomościom poświęciłem wówczas kilka szkiców, z których przytoczę tu dwa krótkie ustępy.
„W hali Klubu Sportowego znajduje się szeroka i wygodna kanapa; usiadłszy na niej w południe, moż-