Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T2.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzeczenia, któremi panowie tak hojnie szafujecie? — Jakto, oczywiście, że pan. — W takim razie, byłoby lepiej, abym ja je sam sformułował, — odpowiedziałem, mnąc w garści dokument, który mi właśnie wręczono. Usiadłem i napisałem swój program. Przyjęto ten program tak dobrze, że byłbym napewno zdobył mandat, gdyby nie nieoczekiwana interwencja w ostatniej chwili.
Ci, którzy pamiętają te wybory, zgodzą się ze mną, że sprawa obudziła wielkie zainteresowanie. Przeciwnikiem moim był niejaki p. Brown, wspólnik znanej firmy wydawniczej Nelson'a, której zakłady były w samem centrum miasta. Wróciwszy świeżo z pola wojny, przejęty gorliwością dla sprawy, którą ta wojna przedstawiała, nie oszczędzałem ani sił ani czasu. Przemawiałem z beczułek, ustawionych na ulicy, lub z jakiegokolwiek podwyższenia, urządziłem szereg mniejszych przygodnych zgromadzeń, obok wielkich, zorganizowanych przez komitet, zawsze tłumnych i burzliwych. Jednem słowem nie zasypiałem gruszek w popiele. Mój przeciwnik nie był groźnym, lecz jako członek partji, miał na swe usługi cały aparat wyborczy, operujący przedewszystkiem faktem, że partja ta reprezentowała ten okręg tradycyjnie od dłuższego czasu. Największą trudnością był znany konserwatyzm Szkotów. Zmiana partji politycznej równa się dla nich zmianie religji. Innym szkopułem były głosy Irlandczyków, zamieszkałych w Edynburgu i dzielących się na katolików i protestantów. Nieświadomie, lub raczej