Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bez rąk, z liczną gromadą pcheł na plecach, umiałby ocenić tę sytuację.
Obok przygód łowieckich, okolice podbiegunowe posiadają swoisty, niezapomniany urok. Rozumiem doskonale tego starego łowcę wielorybów, który pozostawiony na chwilę na łożu śmierci, zerwał się i ruszył przed siebie tak, że go dopędzono w znacznej odległości od domu, mruczącego do siebie „płynę na północ’’. Podobnie biały lis podbiegunowy, którego jeden z moich znajomych starał się oswoić, uciekł i wpadł w zatrzask leśniczego w kilka miesięcy później w Caithness, w północnej Szkocji. On także gnał na północ, lecz któż może powiedzieć jakim kompasem wiedziony?
Czyste są te obszary białych lodów i błękitu wód, ponad któremi płynie powiew ludzkim oddechem niezepsuty. Ale jest w tej strefie także coś romantycznego. Stoi się tam na rubieży nieznanego, gdyż każda kaczka zastrzelona nosi w swym pępuszku kamyki z lądu, którego niema na mapie. To też opisana tu wyprawa stanowi zajmujący rozdział mej młodości.
Kiedym wsiadał na ten statek byłem rosłym młodzieńcem; opuszczałem go jako mocny, dorosły mężczyzna. Nie mam też żadnych wątpliwości, że to czyste podbiegunowe powietrze wpłynęło dobroczynnie na zdrowie całego mojego życia i że ono wyposażyło mnie w ogromny zasób niewyczerpanej wprost energji. Umysłowo i duchowo był to okres niemal zupełnej stagnacji, gdyż życie w towarzystwie dzielnych co prawda, lecz ograniczonych nieokrzesańców, jest z natury rzeczy bardzo jednostronne. Lecz zato zyskałem zdrowie