Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ce i młode. Później w maju udają się dalej na północ, gdzie między 77 i 78 stopniem szerokości nie są wcale łatwym łupem. Są one bardzo ostrożne, tak, że trzeba dobrego strzału na daleką metę, by je trupem położyć. W czerwcu łowy na foki się kończą, zaś statek posuwa się jeszcze dalej na północ, aż w końcu między 79 i 80 stopniem szerokości wkracza w ojczyznę prawdziwych grenlandzkich wielorybów. Spędziliśmy tam jakieś trzy miesiące z bardzo zmiennem szczęściem, gdyż jakkolwiek ścigaliśmy sporo wielorybów, zabiliśmy tylko cztery.
Statek wielorybi posiada osiem łodzi, lecz zazwyczaj tylko siedem opuszcza okręt, gdyż łódź każda wymaga sześciu ludzi, tak, że po spuszczeniu siedmiu łodzi, zostają na pokładzie tylko t. zw. „próżniacy“, to znaczy ci z załogi, którzy nie pełnią służby marynarskiej. Zdarzyło się jednak, że na pokładzie „Nadziei“ próżniacy tworzyli dość obrotną gromadkę, która się rwała iść na ochotnika; spuszczono zatem ósmą łódź, która zarówno w łowach na foki, jak i podczas połowu na wieloryby, spisała się bardzo chwacko. Gospodarz statku, drugi maszynista, kotlarz i ja, byliśmy przy wiosłach; harpuniarzem był rudowłosy góral szkocki a sternikiem nasz przystojny wyrzutek społeczny. Nasze łowy na foki przyniosły wcale pokaźny rezultat, zaś co do wielorybów, łódź nasza raz zarzuciła harpun, a raz wykonała atak lancami. Nie mieliśmy się zatem czego wstydzić. W istocie zajęcie to tak mi przypadło do smaku, że kapitan Gray ofiarował mi zajęcie harpuniarza i chirurga z podwójną płacą, o ile-