Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sunki w tej szkole i całe traktowanie uczniów, było o wiele bardziej ludzkie niż w Stonyhurst, tak, że szybko przemieniłem się z protestującego buntownika na podporę ładu i porządku.
Na początek jednak nie bardzo się spisałem, gdyż zaraz pierwszej nocy po przybyciu płoszyło mi sen z powiek głośne chrapanie jednego z nowych kolegów. Nie mogąc wkońcu znieść tego rzężenia, wyjąłem z łóżka jakiś kołek i podszedłszy do śpiącego, począłem go szturchać mym kijem. Zbudzony ze snu, począł się ze zdumieniem wpatrywać w nieznanego sobie (przybyłem bowiem późnym wieczorem) draba z kijem w ręku. Zamierzałem właśnie ocucić go zupełnie, kiedy uczułem czyjeś dotknięcie na ramieniu, był to jeden z wychowawców, który mnie wyprawił z powrotem do mego łóżka. Następnego dnia musiałem wysłuchać kazania o zbyt swobodnych metodach angielskich wymierzania sobie samemu sprawiedliwości. Lecz było to moje największe wykroczenie przez cały czas pobytu w tej szkole.
Naogół rok ten upłynął szczęśliwie. Wprawdzie w języku niemieckim nie uczyniłem spodziewanych postępów, gdyż w szkole było około dwudziestu chłopców angielskich i irlandzkich, którzy oczywiście trzymali się razem, niwecząc tem samem zamiary tych, którzy ich tu wysłali. Nie uprawiano tu wprawdzie gry w cricket, lecz było dużo saneczkowania, piłka nożna i dziwaczna gra w piłkę na szczudłach. Jedzenie było lepsze niż w Stonyhurst i prawdziwe, jasne piwo niemieckie zamiast tej lury, o której wspominałem.