Strona:PL Doyle - Wspomnienia i przygody T1.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z miesiąca na miesiąc pacjentów przybywało, tak, że wytworzyło się coś w rodzaju niewielkiej praktyki. Czasem pomagał w tem przypadek, czasem nagła choroba, czasem nowy przybysz do miasta, lub ktoś, kto się poróżnił ze swym lekarzem. O ile mogłem robiłem znajomości, gdyż przekonałem się, że sama tabliczka nie wystarcza, że ludzie chcą wiedzieć, kto się za nią ukrywa. Niektórzy kupcy, którzy mieli we mnie stałego odbiorcę, zostali moimi pacjentami; tak np. właściciel sklepu, w którym nabywałem masło i herbatę, cierpiał na epilepsję. Biedak napewno nigdy nie zdawał sobie sprawy z tej mieszaniny uczuć, które wywoływała we mnie wiadomość o nowym ataku. Pamiętam również bardzo wysoką damę, z twarzą końską i wielką godnością manier towarzyskich. Miała zwyczaj siedzieć w oknie swego małego domku, czyniąc wrażenie obrazu jakiejś „grande dame“ w ramach. Od czasu do czasu miała ona napad furji, podczas którego rzucała z okna talerze na przechodniów. Byłem jedynym człowiekiem, który w takich chwilach miał na nią wpływ, gdyż naogół była ona wyniosłą i niedostępną. Raz zamierzyła się talerzem i na mnie, lecz ułagodziłem ją przybraniem postawy nie mniej godnej niż jej. Posiadała ona wiele cennych zabytków sztuki, którymi mnie obdarzała podczas choroby i które odbierała po wyzdrowieniu, Raz, kiedy sprawiła mi więcej kłopotu niż zwykle, otrzymałem dzbanek z lawy, bardzo pięknej roboty, który zachowałem mimo jej późniejszych protestów do dziś dnia.
Jest to wielkie szczęście, że praktyka lekarska