Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak minął tydzień, drugi, trzeci, wreszcie minął miesiąc. Generała ogarniała coraz większa trwoga, lady była coraz smutniejsza. Między sobą nigdy się nie kłócili. Gdy z rodzicami byli młodzi, rozmawiali mało; gdy młodzi odchodzili, generał z żoną mówili o czemś długo przyciszonymi głosami. Ze wszystkiego można było wnioskować, że spodziewają się jakiegoś nieszczęścia; jakiego jednak, nie mogłem się dowiedzieć.
Słyszałem niejednokrotnie, jak generał mówił, że nie boi się ani śmierci, ani żadnego innego niebezpieczeństwa, z którem można się spotkać twarzą w twarz, z którem można walczyć, ale długie oczekiwanie i niepewność pozbawia go sił i odwagi. Lady często odpowiadała na to, że może niema jeszcze powodów obawiać się tego, że to stanie się może dopiero przy końcu ich życia. Generał jednak nie chciał nawet słuchać!
Wiedziałem, że młodzi ludzie nie siedzą wciąż w domu, że, zapoznawszy się z rodziną Westów, zaczęli bywać w Brinksom. Generał zbyt się zajmował swemi własnemi sprawami, aby to zauważyć; ja zaś nie sądziłem, ażeby mojem obowiązkiem było zawiadamiać go o tem, co się dzieje w jego rodzinie.
Dotychczas nie mówiłem o pewnej rzeczy, o której wszakże należy wspomnieć koniecznie.
Generał spał sam w pokoju, bardzo odległym od wszystkich innych. Gdy wychodził, drzwi zamykał na klucz i nikomu nie wolno było wejść do jego pokoju.

— 56 —