Strona:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziwnego spotkania, stałem bez ruchu, spoglądając za odchodzącym; nagle przyszło mi na myśl, że ze spotkania tego zuchwałego i grubijańskiego człowieka z porywczym generałem mogą wyniknąć bardzo poważne następstwa. Poszedłem więc za kapralem i dogoniłem go przy bramie Cloomber-Hall’u.
— To chytry, stary szakal, — rzekł Smith, wskazując głową siedzibę generała. — To zadziwiająco zły, stary pies.
— Radziłbym wam wyrażać się nieco oględniej, generał nie zniesie tego.
— Ma pan słuszność, z nim zawsze trudno było dojść do ładu. Ale czy to nie on idzie tu przez aleję?
Istotnie, ujrzałem generała; prawdopodobnie zobaczył nas, lub usłyszał nasze głosy.
— Robi rekonesans, — rzekł mój towarzysz i zaśmiał się złośliwie. — Boi się, ja zaś wiem z jakiego powodu. Staruszek nie ma ochoty wpaść w zasadzkę. Już on potrafi uciec, gdy tamci tu przyjdą.
Nagle wspiął się na palce, a wychyliwszy się przez bramę i wymachując rękami, zawołał.
— Chodź pan, mój dzielny komendancie, chodź pan, brzeg czysty, niema wrogów.
To poufałe obejście uspokoiło generała, chociaż na jego twarzy czytałem wyraźnie gniew i wzburzenie.
— Pan tutaj, mr. West, — rzekł, spoglądając

— 47 —