Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na których była rozwieszona broń, widniały różne trofea, herby i głowy dzikich zwierząt. Poznałem także krajobraz, roztaczający się w półkole poza oknami: te dęby wiekowe w rozległym parku, spuszczającym się na dół w tarasach, te bujne trawniki i dalej morze.
A więc znajdowałem się rzeczywiście na zamku Grobois, a ten straszny człowiek przedemną, ten szatański intrygant z głową trupa, ten podły szpieg, był tym, którego mój ojciec wiecznie przeklinał, który ojca mego wyrugował z Grobois, a sam usadowił się na jego miejscu. Nie mogłem jednak w zupełności zapomnieć, że mnie tej nocy ocalił z narażeniem własnego życia ze strasznych rąk Toussaca; znów walczyła w mojem sercu wdzięczność z uczuciem wstrętu i pogardy dla szpiega.
Zasiedliśmy do stołu. Podczas jedzenia silił się mój wuj wytłumaczyć mi wszystko, co mi się dotychczas wydawało niezrozumiałe.
— Gdy tylko cię ujrzałem, zaraz domyśliłem się, że jesteś moim siostrzeńcem. Przypomniałem sobie ojca twojego jako młodzieńca, a ty jesteś żywym jego portretem, jakkolwiek, nie pochlebiając tobie, muszę wyznać, że porównanie wypada na twoją korzyść. A przecież twój ojciec był znany, jako jeden z najpiękniejszych mężczyzn z Rouen. Oczekiwałem twego przybycia. Dziwi mnie to, że nie znałeś tajemnego przejścia pod zamkiem; czy nie słyszałeś o niem nigdy?
Teraz przypomniałem sobie niejasno, że w dzieciństwie słyszałem o tym tunelu podziemnym, ale także i o tem, że sklepienie jego zawaliło się i że nie można tamtędy przechodzić.
— To prawda — odpowiedział mój wuj — ale skoro tylko objąłem zamek w posiadanie, kazałem na-