Strona:PL Doyle - W sieci spisku.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mój kapelusz i szpada? Chodź pan prędko, panie de Laval, nie mamy ani chwili do stracenia.
Przerażenie biednego Ménevala świadczyło, nie mniej wymownie jak scena z admirałem Bruix, która się odegrała w mej obecności, o władzy, jaką Napoleon wywierał na swoje otoczenie. Podwładni jego nigdy nie mogli się czuć bezpieczni przed grożącą im nagle niełaską: dziś przyjmował ich dobrze, nazajutrz zaś odpychał ich szorstko. Ale pomimo tego wszystkiego służyli mu wiernie i uwielbiali go jak półboga... Co za wpływ niepojęty!
— Może lepiej, abym tu zaczekał — rzekłem do pana de Méneval, gdyśmy weszli do poczekalni, gdzie jeszcze było mnóstwo ludzi.
— Nie, nie, ja jestem za pana odpowiedzialny. Wejdź pan razem ze mną. Spodziewam się, że cesarz nie będzie się na mnie gniewał. Ale jak mogłem nie spostrzec jego przybycia?
Mój strwożony towarzysz zapukał lekko do drzwi, które się natychmiast otworzyły. Za niemi stał mameluk Rnstan.
Pokój, do którego weszliśmy, był bardzo przestronny, ale nadzwyczaj skromnie urządzony. Ściany były obite tapetami srebrno-szaremi. W pośrodku niebieskiego stropu widniał orzeł cesarski ze złota, niosąc w szponach piorun. Pomimo ciepłego dnia palił się duży ogień na kominku, a gorąca atmosfera pokoju była przesycona silną wonią aloesu. Na środku pokoju stał stół owalny, przykryty zielonem suknem, na nim zaś leżały stosy listów i aktów. Na jednym końcu stołu wznosił się pulpit, przed nim siedzib na zielonym fotelu cesarz i bawił się zagłębianiem ostrza scyzoryka w drewniane rzeźbione oparcie swego krzesła. Wzdłuż ścian pokoju stało kilku wyższych oficerów, adjutantów