Strona:PL Doyle - Trzej studenci.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powróciwszy pewnego wieczoru z miłej przechadzki nad brzegiem rzeki, siedzieliśmy w pokoju i palili papierosy, gdy wtem zapukał i wszedł do nas powszechnie znany i ceniony z powodu swojej głębokiej uczoności profesor kolegium św. Łukasza. Był to wysoki chudy mężczyzna o nerwowym, łatwo wybuchającym temperamencie, wiecznie zdenerwowany, ale w tej właśnie chwili zdenerwowanie jego doszło ostatecznych granic, z czego można było łatwo wnosić, że spotkała go jakaś wielce niemiła przygoda.
— Panie Holmes, musi mi pan poświęcić bodaj kilka godzin — zawołał z progu, nie witając się nawet z nami. — W naszym uniwersytecie zdarzyło się coś bardzo przykrego i gdyby pan przypadkowo tu nie bawił, nie wiedziałbym wcale, co począć. Pan jeden możesz mi dopomódz w moim kłopocie.
— Niestety, jestem dziś tak bardzo zajęty, że w żaden sposób nie mogę przerwać mojej pracy — odpowiedział mój przyjaciel — dlatego radzę panu wezwać raczej policyi.
— Oh, nie, nie, kochany panie — przerwał mu profesor — jest to bezwarunkowo niemożliwe. Skoro się raz jakąś sprawę policyi odda, już jej potem wycofać nie można, a tu właśnie zachodzi taka okoliczność, iż ze względu na dobro zakładu unikać trzeba rozgłosu, bo w przeciwnym razie byłby niemały skandal. O panu zaś wiem, że umiesz milczeć i znam też pańskie zdolności. Jesteś pan jedynym człowiekiem na świecie,