Strona:PL Doyle - Tragedja Koroska.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VIII.

Pułkownik Cochrane obudził się ze snu, bo ktoś trącił go w ramię. Otwierając oczy, ujrzał stroskaną, czarną twarz Tippy Tilly, dawnego kanoniera egipskiego. Trzymał palec na grubych wargach, a czujne oczy biegały to w lewo, to w prawo.
„Niech pan leży cichutko, niech pan nic nie mówi“ — przestrzegał szeptem. — „Położę się koło pana, nie będą mię mogli odróżnić. Czy pan może mię rozumieć?“
„Owszem, jeżeli będziesz mówił powoli.“
„Doskonale. Nie bardzo dowierzam temu czarnemu człowiekowi, Manzorowi. Wolałem mówić z samym Miralai.“
„Co masz do powiedzenia?“
„Długo czekałem, aż nareszcie wszyscy zasną, a teraz za godzinę zwołają nas na wieczorne modlitwy. Przedewszystkiem mam pi-