Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skoro przez jakiś czas hałas nie powtarzał się, Smith miał już zamiar zabrać się z powrotem do roboty, gdy nagle ciszę nocy rozdarł krzyk straszliwy — prawdziwy krzyk zgrozy. Rozpaczliwe wezwanie człowieka, teroryzowanego przez jakąś nieodpartą siłę.
Student zerwał się z fotelu i rzucił książke na ziemię.
Smith był wprawdzie człowiekiem o mocnych nerwach, ale w tym krzyku, mącącym ciszę nocną, było coś tak strasznego, tak groźnego, że krew lodowaciała w żyłach. Przez chwilę wahał się co począć w tym wypadku, zastanawiał się, czy ma zbiec na dół.
Tkwił w nim silnie narodowy wstręt, właściwy wszystkim Anglikom do wstrząsających scen, a swego sąsiada znał przecież tak mało, że nie mógł sobie przypisywać prawa interwencji odnośnie do jego spraw.
Wahał się jeszcze jak postąpić, gdy nagle posłyszał odgłos szybkich kroków na schodach. Młody Monkhouse Lee nawpół tylko ubrany, blady jak płótno wpadł do jego pokoju.
— Chodź ze mną — krzyknął — Bellingham zachorował.
Abercrombie Smith pobiegł za kolegą do mieszkania, położonego tuż pod jego własnem. Pomimo, że myśl jego była zaabsorbowana tem, co zaszło, nie mógł się powstrzymać, aby po wejściu do pokoju nie rzucić wokoło ździwionym wzrokiem. Zaiste urządzenie tego pokoju nie było przeciętnem i przypominało raczej muzeum, aniżeli gabinet pracy. Ściany i nawet sufit pokryte były dzesiątkami dziwacznych szczątków egipskich, czy wschodnich: nienaturalnie wielke osoby, o ostrych linjach, dźwigające jakieś ciężary lub broń, tworzyły w sali dziwaczny fryz.
Ponad tem wznosiły się posążki o głowach byków, bocianów, kotów, psów, jacyś monarchowie o oczach wycętych w migdał, których głowy przy-