Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

duszy przez całą drogę, minęły mnie tylko dwie dorożki. Wlokłem się noga za nogą i, między nami mówiąc, myślałem sobie, jakby to dobrze było, żeby tak mieć z kwaterkę gorzałki na rozgrzewkę, gdy nagle dostrzegłem blask świecy w wiadomym domu. Otóż, wiedziałem dobrze, iż te dwa domy w Lauriston Gardens są puste, bo właściciel nie chce naprawić kanałów, chociaż ostatni lokator jednego z domów umarł na tyfus. Osłupiałem więc, widząc światło w oknie i odrazu podejrzewałem, że tam się coś stało. Podszedłszy do drzwi...
— Zatrzymaliście się i zawróciliście do furtki ogrodowej — przerwał mój towarzysz. — Po co?
Rance poruszył się gwałtownie i, z wyrazem najwyższego osłupienia, patrzył na Holmes’a.
— Tak — rzekł po chwili — tak było, ale zkąd pan wie o tem? Bo widzi pan, jakem doszedł do drzwi i stanął przed tym domem, takim cichym i pustym, pomyślałem sobie, że nie szkodziłoby mieć kogoś ze sobą. Nie boję ja się tam niczego tu, na ziemi, ale przyszło mi na myśl, że może to ów nieboszczyk, co umarł na tyfus, przyszedł obejrzeć kanały, które go zabiły. A jakem to pomyślał, ogarnął mnie taki strach, że wyszedłem za kratę, żeby zobaczyć, czy nie ujrzę gdzie latarki Murcher’a; ale nie dostrzegłem ani jego ani żadnej innej żywej duszy.
— Nie było nikogo na ulicy?
— Nikoguteńko, panie; nawet psa. Zebrałem tedy całą swą odwagę, powróciłem i otworzyłem drzwi. Było zupełnie cicho, więc poszedłem do pokoju, gdzie jaśniało światło. Paliła się tam świeca, czerwona woskowa, na kominku i przy jej blasku ujrzałem...
— Tak, wiem, coście ujrzeli. Obeszliście pokój kilka razy, uklękliście przy trupie, potem wy-