Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W chwilę później siedzieliśmy obaj w dorożce, pędzącej w kierunku Brixton Road.
Ranek był mglisty, chmurny, nad dachami domów unosił się ciemny obłok, będący jakby odbiciem zabłoconych ulic. Towarzysz mój był w najlepszem usposobieniu i rozprawiał o skrzypcach kremońskich, o różnicy miedzy Stradivariusem i Amatim. Ja sam siedziałem milczący, gdyż chmurna pogoda i ponura sprawa, w którą zostaliśmy nagle wplątani, oddziaływała na mnie przygnębiająco.
— Jak widzę, niebardzo pan myślisz o tej całej sprawie — zauważyłem wreszcie, przerywając muzyczną rozprawę Holmesa.
— Nie mam jeszcze żadnych danych — odparł. — Wielki to błąd budować teoryę, zanim się ma potrzebne podstawy. To tylko paczy sąd właściwy.
— Będziesz pan miał dane niebawem — rzekłem, wskazując palcem. — Oto i Brixton Road, a jeśli się nie mylę, tam stoi ów dom.
Tak jest. Dorożkarz! Stój!
Byliśmy oddaleni jeszcze o jakie sto yardów od domu, ale Holmes uparł się, żeby wysiąść i odbyliśmy resztę drogi pieszo.
Budynek, noszący n-er 3 w ogrodzie Lauriston miał pozór groźny i ponury. Stanowił cześć grupy, złożonej z czterech domów, cofniętych nieco w głąb ulicy, z których dwa były zamieszkane, a dwa niezajęte. Ostatnie spozierały trzema rzędami pustych, smutnych okien, gdzieniegdzie widniała na brudnej szybie karta z napisem „Do wynajęcia“, niby katarakta na oku. Każdy z tych domów oddzielony był od ulicy małym ogródkiem, zarośniętym wątłemi, chorobliwemi roślinami, przeciętym wązką, żółtawą ścieżką z gliny i żwiru. Cała miejscowość przedstawiała w tej chwili jedną przestrzeń błota. Każdy ogródek otoczony był sztachetami drewnianemi na podmurowaniu, a przy szta-