Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łem, — do czego może prowadzić taki zbiór przeróżnych wiadomości i jakiego jest rodzaju zawód, w którym się mogą przydać, lepiej odrazu zrezygnować.
Wspomniałem, że Holmes grał dobrze na skrzypcach. Miał istotnie duży talent, ale objawiał go w sposób równie ekscentryczny, jak wszystkie inne wiadomości. Że grał wprawnie utwory niełatwe, wiedziałem o tem dobrze, bo na moje prośby grywał mi pieśni Mendelssohn’a i innne głośne kompozycye. Gdy wszakże brał skrzypce z własnego popędu rzadko kiedy grał jak się należy. Siedział najczęściej wyciągnięty w fotelu, zamykał oczy i brzdąkał po strunach skrzypiec, które kładł na kolanach. Niekiedy wydobywał dźwięki łagodne i smętne, niekiedy struny rozbrzmiewały wesoło, energicznie. Najwidoczniej odpowiadał w ten sposób na swoje najskrytsze myśli; ale czy ta muzyka miała na celu podniecić jego wyobraźnię, czy też wynikała z chwilowego kaprysu, — powiedzieć nie potrafię.
Zbuntowałbym się niechybnie przeciw tym denerwującym popisom, gdyby nie to, że zazwyczaj kończył je odegraniem całego szeregu moich ulubionych utworów, chcąc tem, niewątpliwie, wynagrodzić mi owo wystawianie na próbę mojej cierpliwości.
Przez pierwszy tydzień nikt nas nie odwiedził i zacząłem przypuszczać, że mój współlokator jest człowiekiem równie osamotnionym jak ja. Stopniowo jednak przekonałem się, że ma dużo znajomych, i to we wręcz przeciwnych sferach towarzyskich. Zauważyłem, między innemi, małego, szczupłego mężczyznę, o twarzy bladej, oku czarnem, przeszywającem, którego głowa przypominała szczególnym kształtem łeb szczura. Przychodził dwa, trzy razy na tydzień, a Holmes przedstawił mi go jako pana Lestrade’a.
Pewnego ranka znów przyszła młoda dzie-