Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łożę się, iż niebawem on będzie wiedział o was więcej niż wy o nim. Do widzenia.
— Do widzenia — odparłem i ruszyłem w dalszą drogę do hotelu, na seryo zaintrygowany osobistością mojego nowego znajomego.



ROZDZIAŁ II.
Dedukcya nauką.

Następnego dnia spotkaliśmy się o umówionej godzinie i obejrzeliśmy mieszkanie przy ulicy Baker Nr 221 b., o którem Holmes mówił. Składało się z dwóch wygodnych sypialni i z jednej obszernej, wysokiej, elegancko umeblowanej, bawialni o dwóch dużych oknach. Lokal był pod każdym względem taki ponętny, a cena wydawała się taka umiarkowana, skoro mieliśmy ją płacić we dwóch, że dobiliśmy targu na miejscu. Ponieważ mieszkanie było puste, przeto tego samego wieczora jeszcze przeniosłem rzeczy z hotelu, a następnego dnia rano zjechał Sherlock Holmes ze skrzyniami i kuframi. Przez kilka dni byliśmy gorliwie zajęci odpakowywaniem, ustawianiem i układaniem naszych rzeczy. Poczem, ukończywszy tę pracę, zaczęliśmy urządzać gospodarstwo i przyzwyczajać się stopniowo do nowego otoczenia.
Holmes nie był bynajmniej człowiekiem trudnym w pożyciu. Spokojny w obejściu, prowadził życie systematyczne. Rzadko kiedy kładł się spać po dziesiątej, a zrana, zanim ja wstałem, on już, zjadłszy śniadanie, wychodził. Niekiedy spędzał całe dni w pracowni chemicznej, innym razem w sali sekcyjnej, a bywało, że wybierał się na długie przechadzki po najnędzniejszych zaułkach miasta. Trudno sobie wyobrazić całą siłę jego energii, gdy