Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gliby je uważać za wytwór wyobraźni, gdyby nie brak złotej obrączki na palcu zmarłej.
Przez kilka miesięcy Jerzy Jefferson Hope tułał się śród gór, prowadząc życie dzikiego człowieka i żywiąc w sercu namiętne pragnienie zemsty, które go pochłonęło całkowicie. W mieście zaczęły obiegać niebawem szczególne pogłoski o postaci, która, jak duch, ukazywała się na przedmieściach, to znów błąkała się w samotnych wąwązach górskich. Pewnego dnia kula wpadła przez okno do Stangersona, świsnęła mu koło ucha i spłaszczyła się, uderzając w ścianę, o kilka kroków od niego. Innym znów razem, gdy Drebber przechodził pod skałą, wielki głaz oderwał się i stoczył w przepaść; byłby go położył trupem, gdyby nie to, że młody Mormon miał tyle przytomności umysłu, iż skoczył w bok i padł na plackiem na ziemię.
Zarówno Stangerson jak i Drebber wykryli niebawem przyczynę i sprawcę zamachów na ich życie i urządzili kilka wypraw w góry, w nadziei, że schwycą lub zabiją tego wroga, lecz usiłowania ich były daremne. Wówczas postanowili nie wychodzić nigdy bez towarzysza lub po zachodzie słońca i otoczyli strażą swe domy. Po pewnym czasie nie przestrzegali już tak pilnie tych środków ostrożności, albowiem nieprzyjaciel ich nie dawał znaku życia; spodziewali się zatem, że czas ukoił jego pragnienie zemsty.
Tymczasem, wprost przeciwnie, trawiąca Hope’a żądza wzmogła się jeszcze. Miał on naturę twardą, nieugiętą, a górująca nad wszystkiem chęć zemsty tak dalece nim owładnęła, że zagłuszała wszelkie inne uczucia. Wszelako był on też obdarzony niepospolitym zmysłem praktycznym. Niebawem tedy uświadomił sobie, że nawet jego żelazny organizm nie wytrzyma długo nieustających wysiłków, na jakie narażał. To życie pełne niebezpieczeństw, brak pożywnej strawy wyczerpywały jego siły. Je-