Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Lękam się — rzekł, wyjmując zegarek, — że spóźniłem się o parę minut. Wręczałem wam tę kopertę z myślą, że nigdy nie będzie otwartą, gdyż postanowiłem połączyć się z wami przed wyznaczonym terminem Małe opóźnienie należy policzyć na karb niedołężnego sternika i przekornej ławicy piaskowej. Przypuszczam, iż dało to sposobność memu koledze, profesorowi Summerlee, do wygłoszenia kilku podejrzeń.
— Jestem zmuszony przyznać — odparł lord Roxton, z pewnym odcieniem surowości w głosie, — że zjawienie się pańskie jest dla nas prawdziwą ulgą. Myśleliśmy już przed chwilą, że wyprawa nasza zakończy się przedwcześnie, i, na honor! nie pojmuję czemu postąpił pan w tak dziwaczny sposób.
Zamiast odpowiedzieć profesor Challenger wszedł do pokoju, powitał uściśnieniem dłoni lorda Roxtona i mnie, a impertynenckim ukłonem profesora Summerlee i rzucił się w trzcinowy fotel, który jęknął pod jego ciężarem.
— Czy wszystko przygotowane do podróży? — spytał.
— Możemy wyruszyć choćby jutro.
— A więc wyruszymy. Od dnia dzisiejszego wszelkie instrukcje stają się zbyteczne skoro macie panowie nieocenioną korzyść mojego osobistego kierownictwa. Od samego początku zdecydowałem stanąć na czele wyprawy, i zgodzicie się panowie bez