Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

najmowali hulający, chcąc w całej pełni używać wesołości, i zatrzymał się na środku izby kuchennej, w milczeniu i uważnie oglądając wszystkich obecnych. Wszyscy zamilkli. Nakoniec ujrzawszy mnie i mojego towarzysza, Gazin złośliwie i szyderczo popatrzał na nas, z poczuciem wyższości uśmiechnął się, coś jakby obmyślił w głowie i mocno się zataczając podszedł do naszego stołu:
— Za pozwoleniem waszem, zaczął mówić, z jakich to dochodów z łaski swojej raczycie się herbatą?
Milcząc zamieniłem spojrzenie z towarzyszem, zrozumiawszy, że najlepiej jest milczeć i nie odpowiadać pijanemu. Pierwsze odparcie wprawiłoby go we wściekłość.
— Widocznie macie pieniądze? dopytywał się dalej.
— Widocznie macie kupę pieniędzy, co? A czyście po to przyszli do katorgi, ażeby tu raczyć się herbatą? Czyście tu przyszli dla picia herbaty? No, mówcież, żeby was!...
Ale widząc, żeśmy postanowili milczeć i nie zwracać na niego uwagi, Gazin poczerwieniał i zatrząsł się ze wściekłości. Obok niego w kącie stały wielkie niecki, w których składano wszystek chleb nakrajany do obiadu lub wieczerzy dla aresztantów. Tak były wielkie, że mieściło się w nich chleba dla połowy ostrogu; teraz stały puste. Gazin chwycił je oburącz i wzniósł nad nami. Jeszcze chwila i rozmiażdżył by nam głowy. Pomimo, że za-