Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gólną chciwością rzuciłem się na artykuł, pod którym znalazłem imię znajomego, bliskiego mi niegdyś człowieka.... Ale już i nowe imiona rozbrzmiewały: zjawili się nowi działacze, i ja rwałem się, aby ich poznać, i zły byłem, że tak mało książek mieć mogę, że tak trudno dostać się do nich. Przedtem zaś, przy dawniejszym plac-majorze, niebezpiecznie było nosić książki do katorgi. W razie rewizyi byłoby niewątpliwie badanie: „Zkąd książki? gdzieś je wziął? A więc masz stosunki?...“ A cóż mogłem odpowiedzieć na takie pytania. I dla tego, żyjąc bez książek, mimowoli zagłębiałem się sam w sobie, zadawałem sobie pytania, usiłowałem rozwiązać je, i one męczyły mię niekiedy.... Ale wszystkiego tego nie opowiedzieć!...
W zimie wstąpiłem do ostrogu, dla tegoż zimą miałem wyjść na wolność, tego samego miesiąca i dnia, którego przybyłem. Z jaką niecierpliwością oczekiwałem zimy, z Jaką rozkoszą patrzałem przy końcu lata na liście więdnące na drzewach, na trawę usychającą na stepie. Ale oto już przeszło lato, zawył wiatr jesienny; oto już pierwszy śnieg zaczął prószyć.... Nadeszła nakoniec zima dawno oczekiwana! Serce moje niekiedy zaczynało bić głucho i mocno, czując bliską swobodę. Ale rzecz dziwna: im więcej czas upływał, im bliższym był termin wyzwolenia, tem coraz cierpliwszym się stawałem. W ostatnich dniach aż mię to zadziwiło i robiłem