Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I rzeczywiście myślałem, że po pretensji oni nas poprostu zagryzą i żyć nam nie dadzą. Ale bynajmniej tak nie było: nie usłyszeliśmy najmniejszego wyrzutu, najmniejszej wzmianki w tym kierunku, ani trochę niechęć ku nam nie wzrosła. Tak samo, jak przedtem, tak i teraz, dogryzano nam potroszę przy sposobności i nic więcej. Zresztą nie gniewali się aresztanci i na wszystkich innych, którzy nie chcieli należeć do pretensyi i pozostali w kuchni, zarówno jak i na tych, którzy pierwsi krzyknęli, że są ze wszystkiego kontenci. Nikt nawet nie wspomniał o tem i tego szczególnie zrozumieć nie mogłem.