Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

odniesie skutek? Co za ochota mięszać się w głupią sprawę.
— Nic z tego nie będzie — wtrącił jeden z katorżników, uparty i gniewliwy starzec. — Ałmazow, który tu był także, pospieszył z potwierdzeniem słów jego.
— Oprócz tego, że oćwiczą z pół sotni, nic więcej nie będzie.
— Major przyjechał! ktoś krzyknął i wszyscy chciwie rzucili się do okienek.
Major wleciał zły, wściekły, czerwony, w okularach. Milcząc, ale pewnym krokiem podszedł do frontu. W takich razach był on rzeczywiście śmiały i nie tracił przytomności umysłu. Zresztą był prawie zawsze na pół pijany. Nawet jego zatłuszczona czapka oficerska z pomarańczowym paskiem i zabrudzone, srebrne epolety miały w sobie w tej chwili coś złowieszczego. Za nim szedł pisarz Diatłow, nadzwyczaj ważna osoba w naszym ostrogu, ten, który właściwie rządził wszystkiem w ostrogu i nawet miał wpływ na majora, przebiegły, roztropny, ale i niezły człowiek. Aresztanci byli z niego zadowoleni. Z tyłu za nim szedł nasz podoficer, który już widocznie otrzymał od majora najstraszniejszą „raspiekancyą,“ a spodziewał się otrzymać dziesięćkroć więcej; za tym konwojowi, trzech czy czterech ludzi, nie więcej. Aresztanci, którzy stali bez czapek, jak się zdaje, jeszcze od chwili, kiedy posłali po majora, wszyscy teraz wyprostowali się, poruszyli, przestąpili