Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cóż tam jest takiego?
— Pokazują pretensyą, czyż nie wiecie? Im się to, naturalnie, nie uda: kto wierzy katorżnikom? Zaczną poszukiwać podżegaczy i jeżeli my tam będziemy, na nas pierwszych, rozumie się, zwalą winę buntu. Przypomnijcie tylko sobie, za cośmy tu się dostali. Ich tylko oćwiczą, a nas pod sąd. Major nas wszystkich nienawidzi i chciałby w łyżce wody utopić. My mu posłużymy do usprawiedliwienia się.
— A i katorżnicy nas wydadzą — dorzucił M-cki, kiedyśmy weszli do kuchni.
— Można być pewnym, że nie pożałują — dodał T-wski.
W kuchni oprócz szlachty było wielu innych jeszcze aresztantów, ludzi ze trzydziestu. Pozostali tutaj, nie chcąc objawiać pretensyi — jedni z tchórzostwa, drudzy wskutek głębokiego przekonania o nieużyteczności wszelkiej pretensyi. Był tu i Akim Akimycz, zawzięty wróg wszelkich podobnych pretensyi, zawichrzających prawidłowy bieg służby i obyczajności. W milczeniu i z wielkim spokojem wyczekiwał końca sprawy, ani trochę nie trwożąc się o jej rezultat, i owszem zupełnie przekonany o niezawodnym tryumfie porządku i władzy więziennej. Był tu i Isaj Fomicz, stał mocno zakłopotany, ze zwieszonym nosem, chciwie i trwożnie przysłuchując się naszej rozmowie. Byli tu i wszyscy Polaczkowie z ludu prostego, którzy stanęli przy