Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeszcze dalej poszlą.
— A czy tam Pan Bóg jest?
— No, Pan Bóg jest.
— To niechaj poszlą; byle był tylko Pan Bóg i pieniądze, a wszędzie będzie dobrze.
— Zuch Isaj Fomicz, widać, że zuch — wołają dokoła, a Icek chociaż widzi, że drwią z niego, nadrabia miną: ogólne pochwały sprawiają mu widoczne zadowolenie i zaczyna śpiewać na cały głos cieniutkim dyszkantem: la-la-la-la-la! jakąś koszlawą i śmieszną melodyę bez słów, jedyną jaką śpiewał w ciągu całej katorgi. Potem, zaznajomiwszy się ze mną bliżej, zapewniał mię pod przysięgą, że to jest ten sam motyw, który śpiewali żydzi od najmłodszego do najstarszego w liczbie sześciuset tysięcy, przechodząc Morze Czerwone i że jest nakaz, aby każdy żyd śpiewał tę melodyę w chwili zwycięstwa i tryumfu.
W wigilię każdej soboty, w piątek wieczorem, przychodzili do nas z innych kaazrm aresztanci, aby popatrzeć, jak Isaj Fomicz będzie odprawiał szabas. A on był do tego stopnia naiwnie chełpliwy i próżny, że ta powszechna ciekawość sprawiała mu zadowolenie. Z pedantyczną, umyślną powagą nakrywał w kąciku swój maleńki stoliczek, otwierał księgę, zapalał dwie świeczki i mrucząc jakieś tajemnicze słowa, zaczynał oblekać się w modlitewną szatę. Była to kraciasta chustka z wełnianej materyi, którą sta-